piątek, 31 maja 2013

Imagin piętnasty z Harrym, Część II



                                                                        Harry
Jak zawsze po kłótni z [T.I.] poszedłem do klubu rozerwać się trochę. Miałem tego wszystkiego dość. Czy ona nie może zrozumieć, że ja nie chcę tego dziecka.?!  Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Odpaliłem samochód i pojechałem do najbliższego klubu. Zaparkowałem samochód i wszedłem do środka. Tego wieczoru było tam wiele pięknych dziewczyn. Podszedłem do baru i zamówiłem sobie piwo. Gdy kelner mi go podał upiłem łyk. Zeskoczyłem z krzesła i poszedłem na parkiet. Tańczyłem z wieloma dziewczynami. O tak.! To jest życie.! Usiadłem zmęczony na wcześniejszym krześle. Poczułem   kieszeni wibracje. Wyciągnąłem telefon, by zobaczyć kto dzwoni… [T.I]. Zastanawiałem się, czy odebrać, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Dzwoniła jeszcze 3 razy, ale także nie odebrałem. Po tym połączenia ustały. Zignorowałem to i ponownie wszedłem na parkiet.
O 4 rano pojechałem z powrotem do domu. Wszedłem do domu i od razu poszedłem spać do sypialni. Łóżko było puste. Stwierdziłem, że nie miała ochoty ze mną spać. Od razu zasnąłem.
Obudziłem się około godziny 10. Wygrzebałem się z łóżka i ubrany w bokserki zszedłem do kuchni.  Byłem zdziwiony, że nie zastałem tam ani [T.I], ani śniadania. Wszedłem po schodach i zacząłem sprawdzać powoli pokoju. W żadnym nie było [T.I.]. Sprawdziłem komórkę, żadnych wiadomości. Zmartwiłem się, bo w jej stanie nie mogła za bardzo wychodzić z domu. Wybrałem numer dziewczyny.
-Halo- odezwał się gruby męski głos
-Zastałem [T.I]?-spytałem z obawą
-Nie, pacjentka jest w bardzo złym stanie, nie da rady rozmawiać
-Zaraz, zaraz pacjentka.? Ona w szpitalu jest.?- spytałem spanikowany
-Tak. Kim pan jest dla panny [T.I]?
-Jestem jej narzeczonym.
-Proszę przyjechać do szpitala- podał mi adres. Szybko ubrałem się i wsiadłem do auta. Bałem się o nią. Bardzo się bałem.  Niestarannie zaparkowałem samochód i wbiegłem do szpitala. Podszedłem pod salę, którą wskazała mi recepcjonistka
-Pan jest jej narzeczonym.?-spytał mężczyzna.
-Tak- odpowiedziałem doktorowi
-Nie będę ukrywał, jej stan jest krytyczny. Dzisiaj w nocy podczas porodu straciła bardzo dużo krwi. Nie wiemy, czy tą, co podaliśmy spełni swoją rolę i uratuje jej życie. Proszę być dobrej myśli- położył mi rękę na ramieniu.- Ma pan śliczną, zdrową córeczkę- powiedział z lekkim uśmiechem i zniknął. Opadłem na krzesło i rozpłakałem się. Dopiero teraz do mnie dotarło co zrobiłem. Nie byłem obecny przy narodzinach mojej córki. Żałowałem słów, które powiedziałem [T.I] o dziecku. Zdałem sobie sprawę, że nie były one prawdziwe. Dotarło to do mnie dopiero teraz, gdy jej życie wisi na włosku.
Poczułem ciepłą rękę na ramieniu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem pielęgniarkę. Miała na rękach noworodka.
-Pańska córeczka- podała mi ją na ręce. Była taka mała i bezbronna. Jak ja mogłem oskarżać tak tą małą istotkę? Miałem ją pierwszy raz na rękach, a już ją pokochałem całym sercem. Przytuliłem ją lekko do siebie. Postanowiłem sobie, że od dzisiaj będzie ona moją małą księżniczką.
Posiedziałem z małą jeszcze z godzinę, aż pojawił się doktor.
-Krew przyjęła się, tylko zapadła w śpiączkę. Proszę zabrać córeczkę do domu. Jest zdrowa i nic nie zagraża jej zdrowiu. -Uśmiechnąłem się lekko. Poszedłem załatwić wszystkie formalności związane z narodzinami. Nie mogłem czekać, aż [T.I.] się wybudzi, więc nadałem jej imię.. . Darcy. Takie piękne imię. Zapakowałem małą do fotelika, który przywiozła mi mama. Odpaliłem auto i ostrożnie pojechałem do domu. Zaparkowałem na podjeździe i zabrałem małą. Zadzwoniłem po mamę, która zjawiła się w mgnieniu oka u mnie. Poprosiłem ją o opiekę nad małą, a ja sam pojechałem do szpitala.  Usiadłem pod salą mojej [T.I] . Z moich oczu pociekły łzy.
-Wszystko z nią w porządku?- zapytałem lekarza
-Tak, obudziła się i pytała o pana- puścił mi oczko. Odetchnąłem z ulgą.
-Mogę do niej wejść.?
-Tak, ale na chwilę- odszedł a ja po cichu wszedłem do środka.
-[T.I.]- powiedziałem cicho, a ona odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
-Co.?-zapytała oschle.
-Przepraszam- podszedłem do niej i usiadłem obok
-Myślisz, że jedno przepraszam wystarczy.?-uniosła lekko głos
-Nie, nie wystarczy. Ale będę cię tak długo przepraszać, aż mi wybaczysz
-A po co to mam zrobić.?
-Bo cię kocham, bo kocham was
-Nagle zmieniłeś zdanie.- powiedziała sarkastycznie
-Tak, gdy ją zobaczyłem. Proszę, wybacz mi. Kocham was.
-No, dobra- powiedziała po chwili i posłała mi uroczy uśmiech. Kamień spadł mi z serca. – Gdzie mała.?
-W domu, moja mama z nią została. Spokojnie. – uspokoiłem ją
-To dobrze. Jedź do niej, ja sobie poradzę.
-Na pewno.?-zapytałem
-Tak- pocałowałem ją w usta i wyszedłem. Pojechałem do domu. Na miejscu kazałem mamie wracać do domu. Po chwili zostałem sam z Darcy. Była taka malutka i bezbronna. Nie wiem jak mogłem pomyśleć, że jest czemuś winna. Usiadłem na fotelu w pokoju i patrzyłem na nią tak długo aż zasnąłem...
                                                              Rok później.
-Na pewno poradzisz sobie z małą, jak mnie nie będzie-zapytała mnie po raz setny chyba
-Nie doceniasz mnie- odpowiedziałem jej tylko
-Przepraszam, ale martwię się. Dobra, dzwoń jakby co.
-Dobrze- pocałowała mnie w usta i  wyszła. Poszedłem do pokoju gościnnego, gdzie na puchatym dywanie bawiła się lalkami Darcy. Usiadłem na podłodze obok niej.
-Tata- krzyknęła, a na jej buzi był jak zawsze szeroki uśmiech.
-Tak kochanie. Pomożesz mi. Chce się oświadczyć mamusi- w odpowiedzi dostałem jej piskliwy śmiech i jak zawsze promienny uśmiech. Wziąłem ją ma ręce i okręciłem wokół własnej osi. Uwielbiałem po prostu patrzeć jak mała jest szczęśliwa. Wsadziłem ją do wózka i poszedłem do sklepu kupić świeczki. Chciałem wziąć takie fioletowe, ale Darcy cały czas pokazywała na żółte- Dobra, weźmiemy te- wrzuciłem do koszyka potrzebną ilość, później poszliśmy kupić potrzebne składniki na kolację. Do domu wróciliśmy około 16. Od razu wziąłem się za przygotowanie kolacji. Gdy już ją ugotowałem na balkonie zapaliłem wszystkie świeczki i trochę go przystroiłem. Dobrze, że posłuchałem się Darcy, bo było ładnie to wyglądało. Gdy już wszystkie potrawy były na stole poszedłem przebrać Darcy do zielonej sukienki i żółtych bucików. Gdy zeszedłem z nią na dół usłyszeliśmy dzwonek. Otworzyłem drzwi, a [T.I.] od razu się na nas rzuciła i wycałowała za cały dzień. Kazałem się jej przebrać. Grzecznie poszła do naszej sypialni, by wybrać ubrania. Ja w tym czasie  posadziłem małą na huśtawce obok stołu. [T.I] zeszła na dół w pięknych ubraniach . Usiedliśmy naprzeciw siebie przy stoliku i zaczęliśmy jeść
-Bardzo dobre jedzenie ci wyszło- pochwaliła mnie, a ja posłałem jej uśmiech. Wstałem od stołu i uklęknąłem przed nią. Z marynarki wyciągnąłem niebieskie pudełeczko i otworzyłem ja.
-Jesteśmy ze sobą już ponad 2 lata. Uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie.?-zapytałem zdenerwowany. Ona rozpłakała się i pokiwała głową na tak. Wstałem i założyłem jej pierścionek na palec. Złączyłem nas w namiętnym pocałunku. Usłyszeliśmy radosny pisk Darcy. [T.I] otarła łzy i wzięła ja na ręce. Przytuliłem je obie i powiedziałem:
-Będziemy już na zawsze razem…

sobota, 25 maja 2013

Imagin czternasty Harry Część I



-Ta ciąża tylko niszczy nasz związek- wydarł się na ciebie wściekły Harry
-To dziecko nie jest niczemu winne- odpowiedziałaś, a w twoich oczach zebrały się łzy
-Właśnie jest.! Ono nas poróżniło. Magia zniknęła- powiedział i odwrócił się
-Dobrze to wiedzieć- powiedziałaś przez łzy. Weszłaś ostrożnie po schodach i zamknęłaś się w jednym z pokoi. Położyłaś się na łóżku i podciągnęłaś nogi tyle ile pozwalał ci brzuch. Łez sobie nie oszczędziłaś. Miałaś totalny mentlik w głowie. Na samym początku był taki szczęśliwy, a teraz ciągle się o to kłócicie. Za każdym razem powtarza ci, że to dziecko nie powinna istnieć. Bardzo bolą cię jego słowa. A gdy dzisiaj powiedział, że magia między wami prysła, coś w tobie pękło.
Usłyszałaś głośny trzask drzwiami. Przykryłaś się kołdrą i zasnęłaś.
Obudził cię brzuch brzucha. W ciągu tych 9 miesięcy zdarzało ci się to nie raz, więc nie przejęłaś się bardzo tym. Leżałaś spokojnie jak zawsze, lecz ból zaczynał się nasilać coraz bardziej, aż stał się już nie do zniesienia
-Harry!- krzyknęłaś. Miałaś nadzieję, że już wrócił, ale odpowiedziała ci pustka- Harryyyy!- zawołałaś jeszcze raz. Wzięłaś swoją komórkę z szafki obok łóżka i wybrałaś jego numer. Czekałaś aż odbierze, ale na marne. Dzwoniłaś jeszcze 3 razy, lecz nie odebrał oni razu. Ból stał się tak silny, że aż się rozpłakałaś. Wybrałaś numer na pogotowie. Jąkając się podałaś adres i krótko opowiedziałaś sytuację. Schowałaś telefon do kieszeni. Chwyciłaś się za brzuch. Dopiero teraz poczułaś, że łóżko jest mokre. Chwilę później do domu wbiegli sanitariusze i zabrali cię do karetki. Droga do szpitala strasznie się dłużyła. Gdy wreszcie tam dojechaliście od razu doktor cię zbadał
-Musi pani urodzić teraz- powiedział do ciebie spokojnie, później zawołał pielęgniarki
-Nie, nie jestem gotowa. Gdzie Harry- mówiłaś przez zły
-Nie ma czasu. Nie ma czasu, dziecko się dusi- zabrali cię na salę porodową. Podczas rodzenia czułaś ogromny ból, jakby coś rozrywało cię od środka. Usłyszałaś płacz. Zapomniałaś o bólu i uśmiechnęłaś się. Pielęgniarka wzięła dziecko i poszła zrobić niezbędne sprawy. Zrobiło ci się strasznie słabo
-Coś poszło nie tak. Zawołać lekarzy. Ona krwawi!-wydzierał się lekarz. Z każdą sekundą świat widziłaś coraz bardziej za mgłą. Aż oczy ci się zamknęły.

czwartek, 16 maja 2013

Imagin trzynasty Część II



Miałam koszmar… Śniła mi się scena z domu. Obudziłam się z płaczem i cała roztrzęsiona. Podniosłam się z łóżka. Otworzyłam drzwi i ostrożnie poszłam korytarzem, później schodami na dół. W domu było cichutko, co oznaczało, że wszyscy śpią. Wyszłam tylnymi drzwiami na ogród. Usiadłam na trawie. Podniosłam głowę i spojrzałam na niebo. Tej gwiazdy świeciły niezwykle mocno: Może właśnie wśród nich jest moja rodzina. Albo każdy jest jedną gwiazdka i spogląda na mnie z daleka. Nie powinnam myśleć, że mnie opuścili, ale czuję się samotna. Chociaż od ich śmierci minęły zaledwie 4 dni bardzo tęsknię. Nie mam pojęcia jak sobie poradzę bez nich. Czuję, że tutaj nie polubili mnie za bardzo. Niebo zaczęło się bielić, a słońce wschodzić. Był to nieziemski widok. Kącik ust sam uniósł mi się ku górze. Objęłam rękami nogi. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Przekręciłam głowę, by zobaczyć kto to
-Co tu robisz tak wcześnie.?-zapytał blondyn… Niall.?
-Nie mogę spać, z resztą mogłaby zapytać o to samo
-Uwielbiam wschody słońca.
-Piękny jest.  Pójdę już, nie będę ci przeszkadzała- powiedziałam i wstałam z trawy. Poszłam z powrotem do pokoju. W łazience wzięłam długą relaksującą kąpiel i umyłam włosy. Ubrałam stare ciuchy i poszłam do kuchni. Z lodówki wyciągnęłam jabłko. Usiadłam na wysokim krześle w kuchni, jedząc je powoli. Na zegarku dochodziła 8. Założyłam buty i ruszyłam w stronę centrum handlowego. Najpierw poszłam w poszukiwaniu bluzek, później spodni, butów, bielizny, kurtek  i na samym końcu dodatków. Za wszystko zapłaciłam karą rodziców. Następnie poszłam do fryzjera. Przefarbowałam moje jasno brązowe włosy na czarno. Po drodze do domu kupiłam jeszcze sobie kawę. Gdy byłam już w domu wszyscy biegali po kątach jak zwariowani. Wzruszyłam ramionami i poszłam do swojego pokoju. W łazience wyprostowałam włosy, które teraz sięgały mi do połowy pupy i związałam je w nieschludnego koka. W pokoju przebrałam się w dres. Zeszłam do salonu i rozłożyłam na kanapie
-Ubieraj się. – powiedział do mnie Louis
-Po co.?
-Jedziemy do studia
-Ja też muszę?
-Tak. Za godzinę szofer po ciebie przyjedzie i później do naszej sali zaprowadzi. – wywróciłam oczami i z powrotem poszłam na górę. Z reklamówek wyciągnęłam :
http://stylistki.pl/nijaka-298432/ i ubrałam. W łazience rozpuściłam i przeczesałam kruczoczarne włosy, ale zrobiłam też pasujący do stroju makijaż, a usta przejechałam czerwono-krwistą szminką. Ostatni raz spojrzałam w lustro, przeczesałam rękami włosy i uznałam, że jestem gotowa. Usłyszałam trąbienie, więc zeszłam na dół. Wyszłam z domu, który zamknęłam i wsiadłam do auta. Jechaliśmy dobre 30 min zanim byliśmy na miejscu
-Drugie piętro, drzwi numer 69- poinformował mnie mężczyzna.
-Dzięki –odpowiedziałam i wyszłam z auta. Weszłam do wielkiego budynku i windą pojechałam na drugie piętro. Zapukałam do drzwi z numerem 69, później weszłam. Wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie
-Ona jest idealna do tego- odezwał się jakiś mężczyzna.
-Nie.!- zaprotestował Louis
-Żebyście się utrzymali na topie, musi to zrobić- patrzyłam na nich skołowana
-Czy ktoś mi wyjaśni o co chodzi.?-zapytałam poirytowana
-Będziesz grać dziewczynę Nialla- odezwała się z uśmiechem
_Ja.?-zdziwiłam się
-Tak. Masz wszystko co chciałem. Możecie już iść
-Po to mnie tu ściągaliście.?-zapytałam zdenerwowana
-Nie, mieliśmy iść do kina.
-Nie, teraz Niall i ta dziewczyna idą na udawaną randkę. Słuchajcie! Jeśli to spieprzycie, to nie będzie fajnie. Nie mówię tu o mediach ,ale o mnie. – szczerze, to przestraszyłam się go troszkę. Zeszliśmy na parter, ale zanim opuściliśmy studio blondyn splótł swoją dłoń, z moją. Poczułam aż motylki w brzuchu. Niall był bardzo przystojnym chłopakiem, a jego błękitne oczy każdego mogły by powalić na  kolana. Wyszliśmy na dwór i rozdzieliliśmy się. Powolnym krokiem, nadal trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę parku. Chociaż była to ustawa, to mnie się to bardzo podobało. Usiedliśmy na jednej z ławek. Oparłam głowę o jego ramię, a ten objął mnie ręką. Spojrzałam na jego twarz. Posłałam mu znaczące spojrzenie. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Niebieskooki lekko musnął moje usta, a ja pogłębiłam pocałunek. Było nieziemsko. Chwilę jeszcze siedzieliśmy na tej ławce, później poszliśmy na lody. Ja zamówiłam sobie miętowe, a Niall kakaowe. W drodze powrotnej  już ze sobą rozmawialiśmy. Niall opowiadał dużo żartów, z których ja się śmiałam. Było naprawdę fajnie. W domu od razu poszłam do swojego pokoju, zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i spięłam włosy. Wróciłam na dół
-Dzisiaj ty robisz
-Nie, bo Zayn
-Ja robiłem dwa dni temu
-O co chodzi.?-zapytałam ciekawa
-Nie wiemy kto robi dzisiaj kolację- odezwał się Niall z założonymi rękami
-A ja wiem- odpowiedziałam z uśmiechem
-Kto.?-spytali wszyscy
-Ja zrobię, idźcie do pokoju i coś obejrzyjcie.- wszyscy poszli do salonu, tylko Niall przechodząc obok klepnął mnie w tyłek. Ożywiona podskoczyłam. Zobaczyłam tylko jego chytry uśmieszek, później zniknął mi z oczu. Ja dalej patrzyłam w to samo miejsce zaskoczona. Z powrotem odwróciłam się w stronę blatu i wyciągnęłam potrzebne składniki do zrobienia pizzy. Po godzinie pizza była gotowa – Gotowe.!- krzyknęłam na cały dom. Pierwszy do kuchni wparował Niall
-Pizza.!- w pośpiechu usiadł i zabrał się za pochłanianie. Za nim weszła reszta chłopców. Usiedli do stołu i także zabrali się za jedzenie. Ja wyciągnąłem z lodówki jabłko i go zjadłam.
-Co ty chomik.? Zjedz pizzę- odezwał się Louis
-Musiałabym tobie za to mówić królik, bo marchewki jesz             
-To coś innego- machnął ręką
-Myśl co chcesz. Pa chłopaki, jestem zmęczona- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i tak długo wpatrywałam się w gwiazdy za oknem, aż zasnęłam.

piątek, 10 maja 2013

Imagin dwunasty, Część I


Te wspomnienia wracały każdej nocy. Napływały jak falami. Jedno za drugim. Każdym razem powodując większe i głębsze rany na sercu. Pomyśleć jak jeden nieszczęsny dzien zmienił nieodwracalnie moje życie. Nie wiem czemu, ale czuję się, że to moja wina. Ale w rzeczywistości tak nie jest.
Miałam wszystko, co było do pełni szczęścia potrzebne. Kochających się i nas rodziców. Miałam 3 młodsze siostry, które były bliźniaczkami. To wszystko było jak z bajki. Nie trwała ona wiecznie…
Pamiętam, że tego dnia musiałam zostać dłużej w szkole. Wyszłam więc godzinę później. Dochodząc do domu zobaczyłam przed nim czarny samochód. Weszłam do domu jak gdyby nigdy nic. Zamykając drzwi usłyszałam krzyki, później głośny huk. Ostrożnie weszłam na schody i spojrzałam co się dzieje. Zamarłam, gdy zobaczyłam leżącą mamę na ziemi, a obok siostry. Spojrzałam w inną stronę i zobaczyłam tatę. Stał przerażony. Później ten sam huk, który okazał się strzałem i rozprysk krwi. Ciało ojca bezwładnie opadło na ziemię. Łzy leciały mi strumieniami. Czym prędzej zeszłam cicho po schodach i wybiegłam z budynku. Biegłam chodnikiem potykając się o własne nogi. Weszłam do najbliższego sklepu. Dopiero tam dotarło do mnie co tak naprawdę zobaczyłam, że byłam świadkiem zabójstwa swojej rodziny. Zaczęłam się cała trząść, a ciało odmówiło mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Zaczęłam czuć się coraz słabsza i jak moje ciało osuwa się po ścianie na ziemię…
Lekko podniosłam ciężkie powieki. Widok białej jak śnieg sali przyprawił mnie o dreszcze. Odwróciłam głowę w stronę okna. Na dworze szalała burza. Niebo rozbłysło, później parę razy mignęło światło, aż całkiem zgasło. Ciemność przyprawiła moje serce o szybsze bicie, a oddech o szybkość. W mojej głowie zrodziło się tysiące czarnych scenariuszy, a  do oczu napłynęły łzy. Zaniosłam się płaczem i krzykiem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i skuliłam jak kot. Do pomieszczenia wpadli różni ludzie. Spojrzeli na mnie najpierw jak na wariatkę, ale gdy na karcie coś przeczytali, współczująco i z żalem. Przymknęłam oczy i przedstawił mi się ten sam widok- martwych ciał. Otworzyłam szeroko oczy. Ci ludzie nadal tam stali i patrzyli na mnie. Kiedyś naskoczyła bym na nich, ze mają przestać, ale nie tym razem. Byłam za bardzo zmęczona tym wszystkim. W głębi serca czułam, że nie poradzę sobie sama z tym, bo jestem po prostu za słaba. Ciekawa jestem, co teraz się ze mną stanie. Czy trafię do domu dziecka.? Albo przygarnie mnie ktoś z rodziny.
-Ktoś czeka na korytarzu, wpuścić.?-zapytał mężczyzna na moje oko po czterdziestce.
-Wszystko jedno- powiedziałam, chyba bardziej do siebie, ale cóż…
-Witaj, mam na imię Jay.- powiedziała do mnie nieznana mi zupełnie kobieta.
-Kim pani jest,.?-spytałam lekko przestraszona.
-Żadna pani.! Jestem siostrą twojej mamy- uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Pani z Wielkiej Brytanii jest.?
-Tak
-To wiem kim pani jest. Mama mi mówiła nie raz- pokazałam swoje ząbki
-Masz bardzo ładny uśmiech.
-Dziękuję. Wie już pani co się stało tak.?
-Niestety. Bardzo mi przykro. Zabieram cię do siebie.- uniosłam lekko kącik ust do góry. Wstałam z łóżka i wzięłam swoje ubrania. W łazience przebrałam się w nie. Jay poszła załatwia wypis. Wyszłam z pomieszczenia a ona już na mnie czekała.
-Możemy iść.- poszłam za nią długim korytarzem. Blade ściany przerażały mnie. Gdy wyszłyśmy ze szpitala wsiadłam na miejsce pasażera do dużego, pięknego i zapewne drogiego auta. Odwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na krajobraz za szybą. Popłakałam się, gdy przejeżdżałyśmy obok jeszcze niedawno mojego domu. Teraz był budynkiem pełnym tego złego przeżycia. Ale także dobrymi chwilami.
-Nie płacz mała. Proszę cię. Rodzice i siostry by tego nie chciały.
-Masz rację, ale jest mi strasznie ciężko. Oni byli moją jedyną bliską rodziną.
-Wiem kochanie.
-Masz jakieś dzieci.?
-Tak, nie jedno. Najstarszy syn ma 21 lat. Później same małe dziewczynki.
-A jak ma na imię?
-Louis, a nazwisko Tomlinson
-Kojarzę takie. Zespół, czekaj jak on się nazywał.. One Direction.?
-Tak. Talent do śpiewania macie rodzinny. Twoja mama mi opowiadała, że pięknie śpiewasz
-Chyba. Ludzie mówią, że mam podobny głos do jakiejś gwiazdy, ale nikt nie wie
-Super. Zaśpiewasz coś potem- uśmiechnęłam się sztucznie. Nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku. Niepewnie wyszłam z auta. Spojrzałam na ciocię, a ta przyjaźnie się uśmiechnęła. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Podążyłam za nią przez olbrzymie drzwi. Weszłyśmy do ogromnego budynku. Ludzie przepychali się potrącając siebie nawzajem. Nie rozumiałam ich. Ciocia chwyciła mocno moją dłoń i ruszyła w jakimś kierunku. Powiedziała coś pani przy recepcji a ta tylko kiwnęła głową. Pociągnęła mnie w stronę samolotu. Niepewnie weszłam na pokład i zajęłam miejsce obok niej. Zamknęłam oczy, lecz tego pożałowałam, bo zaraz je otworzyłam. Oddech mi przyśpieszył, a oczy zaszkliły. Ścisnęłam mocniej jej rękę i położyłam głowę na ramieniu.
-Z tobą będę mieszkać.?
-Nie, z moim synem. On jest naprawdę miły.
-Oby…- więcej się do niej nie odzywałam. W Londynie wyszłyśmy z samolotu.- Nie mów mu o tym co się stało
-Dobrze. Jak sobie życzysz.- kobieta pociągnęła mnie za rękę i poszła w jakimś kierunku. Stanęła przed naprawdę wysokim brunetem.
-Cześć mamo- przywitał ją i przytulił.
-Hej Lou. To jest [T.I.]. Mówiłam ci, że będzie z tobą mieszkać.
-Tak. Uważaj, bo będziesz jedyną dziewczyną w domu- poruszył dziwnie brwiami, na co ja otworzyłam buzię i spojrzałam na niego znacząco. Ten tylko posłał mi uśmiech. Podążyłam za Jay i Louisem do auta. Najpierw odwieźliśmy Jay. Zostałam w samochodzie z Louisem. Nie odezwałam się do niego słowem. Kątem oka co jakiś czas na niego zerkałam. Muszę przyznać, był nieziemsko przystojny. Ciekawa jestem co jeszcze mnie czeka. Jay mówiła mi, że mieszka z kumplami. Ciekawe, czy oni są równie przystojni, co on. Podjechaliśmy pod ogromną willę. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam się w nią zafascynowana.
-Ty tu mieszkasz?-zapytałam
-Tak, z przyjaciółmi, ale teraz to i twój dom.- uśmiechnął się przyjaźnie
-Cieszę się. – chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Otworzył je i wszedł, ja jeszcze jakieś 10 s wpatrywałam się tępo w przestrzeń. Weszłam i ściągnęłam buty. Weszliśmy do salonu.
-Czekałam na ciebie ko… co to za potarganiec?-zapytała patrząc na mnie. Zabolała - mnie jej wypowiedź. Nic o mnie nie wie, a mówi takie rzeczy
-Moja kuzynka [T.I], a to Eleanor- spojrzałam na nią, a ona zmroziła mnie wzrokiem- Ej chodźcie tu- krzyknął Lou. W mgnieniu oka wszyscy znaleźli się w pokoju
-Chłopaki, to moja kuzynka [T.I.], a to Zayn, Liam, Harry i Niall- pokazał na wszystkich.
-Hej- powiedziałam cicho.
-Chodź pokażę ci twój pokój. – powiedział radośnie Lou. Podążyłam za nim schodami na górę. Otworzył ostatnie drzwi na korytarzu. Weszłam do niego niepewnie. Louis się tylko do mnie uśmiechnął i zniknął za drzwiami. Rozejrzałam się dookoła, później rzuciłam na łóżko. Gdy poczułam piękny zapach pościeli, aż zachciało mi się spać. Nawet nie wiedziałam kiedy to zrobiłam.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Witajcie.! Przepraszam, że dopiero teraz dodaję coś, ale nie miałam zbytnio czasu w tygodniu. Jeszcze raz przepraszam. Dzięki za ponad 300 wyświetleń bloga ;-). Proszę o komentarze. Chciałam jeszcze powiedzieć, ze jeśli nic nie dodaję, to nie znaczy, że nie zaglądam na bloga.Część II nie wiem kiedy dodam. Wiecie zbliża się koniec roku,a ja chcę chociaż trochę oceny poprawić. Bloga nie zawieszam, bo to nie ma sensu. Pozdrawiam I Tak Nie Znasz;*

poniedziałek, 6 maja 2013

Imagin jedenasty z Louisem



Znowu cię wystawił. Był twoim najlepszym przyjacielem, ale nie miał czasu. Tłumaczyłaś sobie z początku, że to przesz to, że jest gwiazdą, ale z czasem sama już w to nie wierzyłaś. To spotkanie miało być dla ciebie wyjątkowe, bo miałaś mu powiedzieć, że go kochasz, ale on znowu nie przyszedł. Ze łzami w oczach wróciłaś do swojego mieszkania. Położyłaś się na łóżko. Dużo myślałaś o wszystkim, ale najbardziej o NIM. Kochałaś go. Czułaś, że to ten jedyny. Zasnęłaś…
Następnego dnia obudziłaś się o 11. Weszłaś do łazienki i przestraszyłaś się swojego odbicia. Zmyłaś tusz z policzków. Nie malowałaś się, bo wiedziałaś, że prędzej, czy później i tak będziesz płakać. Przebrałaś się i wyszłaś na świeże powietrze. Nogi poniosły cię do parku. Szłaś dróżką patrząc w swoje buty. Usłyszałaś głośne śmiechy. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś swojego Louisa… z inną dziewczyną
-O cześć [T.I]!- krzyknął
-Hej- powiedziałaś cicho. Nie chciałaś na nich patrzeć bo wiedziałaś, że zaczniesz płakać.
-To moja dziewczyna Eleanor. Kocham ją nad życie.!- przytulił i pocałował brunetkę. Poczułaś mocny ścisk w brzuchu i, że zaczyna brakować ci powietrza.
-Super, życzę szczęścia. Muszę iść. – powiedziałaś i szybko poszłaś przed siebie. Dopiero wtedy dotarły do ciebie jego słowa. Nie kontrolowałaś siebie. Łzy ciekły ci po policzkach. Biegłaś przepychając się przez wszystkich. Gdy dobiegłaś do swojego mieszkania od razu zaczęłaś się pakować. Postanowiłaś wrócić do swojej mamy do Polski. Mieszkanie zamknęłaś na klucz. Pojechałaś taksówką na lotnisko. Kupiłaś bilet do Polski. Przeszłaś przez odprawę i usiadłaś na swoim miejscu. Lot cały przepłakałaś. Na lotnisku czekała już na ciebie mama. Przywitałaś ją. Razem pojechałyście do kiedyś waszego wspólnego domu. Weszłaś do swojego pokoju i od razu rzuciłaś się na łóżko. Na szafce nocnej stało twoje i Louisa zdjęcie jak jesteście szczęśliwi. Jednym ruchem zrzuciłaś ramkę, a ta się roztrzaskała na drobne kawałeczki. Wzięłaś telefon do ręki i odblokowałaś. Na tapecie było wasze zdjęcie. Rzuciłaś telefonem o ścianę a ten się rozleciał. Było ci bardzo ciężko. Nigdy w życiu się tak nie czułaś. Pierwszy raz czułaś takie coś do chłopaka, a on miał dziewczynę i kochał ją nad życie…
                                                     Perspektywa Louisa
Coś było z [T.I.] nie tak. Znam ją od dziecka i wiem kiedy jest coś na rzeczy. Całą drogę powrotną myślałem o niej. Wiedziałem, że nie jest ona mi wcale obojętna. Pod domem pożegnałem się namiętnym, pełnym miłości pocałunkiem z Eleanor. Gdy wracałem już do siebie postanowiłem zadzwonić do [T.I.]. Włączyła się poczta. Jeszcze kolejnymi 30 razy także. Napisałem jej także ze 100 sms-ów. Ona nigdy się tak nie zachowywała. Zacząłem się martwić. Czym prędzej poszedłem do jej mieszkania. Dzwoniłem, pukałem  dobre 30 min, ale nikt mi nie otworzył . Zrezygnowany wróciłem do domu. Rzuciłem się na łóżko i czekałem na jakikolwiek znak od niej, ale na próżno. Zniknęła bez śladu. Prze pierwszy tydzień starałem się o niej nie myśleć, ale gdy on już minął ona cały czas zajmowała moje myśli. Czemu wyjechała, kiedy to zrobiła, i czemu nic mi nie powiedziała. Zrozumiałem, że nie czuję do niej przyjaźni, czy miłości jak do siostry, tylko jak do kobiety. Niestety było za późno, bo nie wiedziałem, gdzie ona jest. Nie wiedziałem nawet, czy  nadal żyje. Starałem się nie myśleć o takich rzeczach. Zerwałem z Eleanor. Miłość do niej była pomyłką. Pomyliłem to z zauroczeniem jej urodą. Tak naprawdę kochałem [T.I] Siedziałem sobie skulony na łóżku i patrzyłem w okno, kiedy zadzwonił mój telefon
-Halo.?-zapytałam w ogóle nie zaciekawiony rozmówcą
-Halo, Louis.?
-Tak.- odpowiedziałem obojętnie
-Tu mama [T.I.]. Proszę przyjedź. Nie wiem co mam zrobić. Boję się o nią. Proszę.
-Pani jest w Polsce.?
-Tak
-Dobra- odpowiedziałem ożywiony. Do torby spakowałem tylko niezbędne rzeczy. W drodze na lotnisko zarezerwowałem bilet do Polski. Na lotnisku czekałem 3 godziny. Przeszedłem odprawę i chwilę później siedziałem w samolocie. Cały lot zastanawiałem się co jej powiem. Nie znam nawet powodu jej wyjazdu. Taksówka pojechałem pod dom jej mamy. Drzwi także otworzyła mi ona, cała zapłakana. Bez słowa wszedłem po schodach na piętro i skierowałem się ku jej pokoju. Zapukałem
-Zostaw mnie mamo. Mam dość. Nie możesz zrozumieć, że moje życie nie ma sensu.?
-Nie,  nie rozumiem – wszedłem do jej pokoju. Zastałem ją zapłakaną, skuloną w kącie. Wyglądała okropnie. – Boże co ty zrobiłaś.?
-Zostaw mnie. Idź do Eleanor, mną się nie przejmuj
-Co ty gadasz.  Nie zostawię cię
-Przez ostatni rok to robiłeś.
-Był to błąd. Nie ma Eleanor. Kocham kogoś innego
-Jeśli masz zamiar opowiadać mi jaka ta dziewczyna jest idealna, to oszczędź sobie. Nie chcę tego słuchać.- powiedziała mi
-Niestety będziesz musiała przez resztę życia
-Dobra, 2 słowa i spadaj. Leć do niej
-Kocham Cię. Nie muszę lecieć, bo jestem przy niej.
-Weź mi głupot nie gadaj co brałeś.?-spytała mnie, a ja prawie wybuchłem śmiechem. Nawet jak miała rozkopane włosy, pogniecione ubrania wyglądała jak najpiękniejsza istota na świecie.
-Nic. To miłość. Kocham cię
-A co będzie jak ci się znudzę.?-zapytała nawet nie patrząc
-Nie znudzisz, bo jesteś jedyna. Jedyna w swoim rodzaju. Proszę [T.I.] daj mi szansę. Kocham cię. Najbardziej na świecie. Daj mi szansę. Jedną, nie zmarnuję jej.  Przysięgam
-Też cię kocham, od bardzo dawna. Dziękuję ci
-Za ca.?-zdziwiłem się
-Za to, że jesteś tu teraz ze mną. Przyrzeknij, że mnie nie opuścisz
-Nigdy cię kochanie nie opuszczę. Jesteś najważniejsza, zrobię wszystko dla ciebie. Te 2 miesiące były najgorszymi w moim życiu. Już zawsze będziemy razem
-Zawsze.?-zapytała niepewnie
-Zawsze i dłużej- przytuliłem ją do siebie, a ona odwzajemniła gest. Czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie…
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Witajcie.! Na początek chcę przeprosić, że przez tydzień nic nie dodałam. Pierwszym powodem był wyjazd, o którym już wspominałam, a drugim, to że nie mogłam nic wymyślić. Ten też mnie nie zadowala. Jest taki jak wszystkie w necie. Niestety. Jeśli dobrze pójdzie dzisiaj dodam jeszcze jednego, albo zrobię to jutro. Pozdrawiam I Tak Nie Znasz ;*