piątek, 10 maja 2013
Imagin dwunasty, Część I
Te wspomnienia wracały każdej nocy. Napływały jak falami. Jedno za drugim. Każdym razem powodując większe i głębsze rany na sercu. Pomyśleć jak jeden nieszczęsny dzien zmienił nieodwracalnie moje życie. Nie wiem czemu, ale czuję się, że to moja wina. Ale w rzeczywistości tak nie jest.
Miałam wszystko, co było do pełni szczęścia potrzebne. Kochających się i nas rodziców. Miałam 3 młodsze siostry, które były bliźniaczkami. To wszystko było jak z bajki. Nie trwała ona wiecznie…
Pamiętam, że tego dnia musiałam zostać dłużej w szkole. Wyszłam więc godzinę później. Dochodząc do domu zobaczyłam przed nim czarny samochód. Weszłam do domu jak gdyby nigdy nic. Zamykając drzwi usłyszałam krzyki, później głośny huk. Ostrożnie weszłam na schody i spojrzałam co się dzieje. Zamarłam, gdy zobaczyłam leżącą mamę na ziemi, a obok siostry. Spojrzałam w inną stronę i zobaczyłam tatę. Stał przerażony. Później ten sam huk, który okazał się strzałem i rozprysk krwi. Ciało ojca bezwładnie opadło na ziemię. Łzy leciały mi strumieniami. Czym prędzej zeszłam cicho po schodach i wybiegłam z budynku. Biegłam chodnikiem potykając się o własne nogi. Weszłam do najbliższego sklepu. Dopiero tam dotarło do mnie co tak naprawdę zobaczyłam, że byłam świadkiem zabójstwa swojej rodziny. Zaczęłam się cała trząść, a ciało odmówiło mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Zaczęłam czuć się coraz słabsza i jak moje ciało osuwa się po ścianie na ziemię…
Lekko podniosłam ciężkie powieki. Widok białej jak śnieg sali przyprawił mnie o dreszcze. Odwróciłam głowę w stronę okna. Na dworze szalała burza. Niebo rozbłysło, później parę razy mignęło światło, aż całkiem zgasło. Ciemność przyprawiła moje serce o szybsze bicie, a oddech o szybkość. W mojej głowie zrodziło się tysiące czarnych scenariuszy, a do oczu napłynęły łzy. Zaniosłam się płaczem i krzykiem. Podniosłam się do pozycji siedzącej i skuliłam jak kot. Do pomieszczenia wpadli różni ludzie. Spojrzeli na mnie najpierw jak na wariatkę, ale gdy na karcie coś przeczytali, współczująco i z żalem. Przymknęłam oczy i przedstawił mi się ten sam widok- martwych ciał. Otworzyłam szeroko oczy. Ci ludzie nadal tam stali i patrzyli na mnie. Kiedyś naskoczyła bym na nich, ze mają przestać, ale nie tym razem. Byłam za bardzo zmęczona tym wszystkim. W głębi serca czułam, że nie poradzę sobie sama z tym, bo jestem po prostu za słaba. Ciekawa jestem, co teraz się ze mną stanie. Czy trafię do domu dziecka.? Albo przygarnie mnie ktoś z rodziny.
-Ktoś czeka na korytarzu, wpuścić.?-zapytał mężczyzna na moje oko po czterdziestce.
-Wszystko jedno- powiedziałam, chyba bardziej do siebie, ale cóż…
-Witaj, mam na imię Jay.- powiedziała do mnie nieznana mi zupełnie kobieta.
-Kim pani jest,.?-spytałam lekko przestraszona.
-Żadna pani.! Jestem siostrą twojej mamy- uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Pani z Wielkiej Brytanii jest.?
-Tak
-To wiem kim pani jest. Mama mi mówiła nie raz- pokazałam swoje ząbki
-Masz bardzo ładny uśmiech.
-Dziękuję. Wie już pani co się stało tak.?
-Niestety. Bardzo mi przykro. Zabieram cię do siebie.- uniosłam lekko kącik ust do góry. Wstałam z łóżka i wzięłam swoje ubrania. W łazience przebrałam się w nie. Jay poszła załatwia wypis. Wyszłam z pomieszczenia a ona już na mnie czekała.
-Możemy iść.- poszłam za nią długim korytarzem. Blade ściany przerażały mnie. Gdy wyszłyśmy ze szpitala wsiadłam na miejsce pasażera do dużego, pięknego i zapewne drogiego auta. Odwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na krajobraz za szybą. Popłakałam się, gdy przejeżdżałyśmy obok jeszcze niedawno mojego domu. Teraz był budynkiem pełnym tego złego przeżycia. Ale także dobrymi chwilami.
-Nie płacz mała. Proszę cię. Rodzice i siostry by tego nie chciały.
-Masz rację, ale jest mi strasznie ciężko. Oni byli moją jedyną bliską rodziną.
-Wiem kochanie.
-Masz jakieś dzieci.?
-Tak, nie jedno. Najstarszy syn ma 21 lat. Później same małe dziewczynki.
-A jak ma na imię?
-Louis, a nazwisko Tomlinson
-Kojarzę takie. Zespół, czekaj jak on się nazywał.. One Direction.?
-Tak. Talent do śpiewania macie rodzinny. Twoja mama mi opowiadała, że pięknie śpiewasz
-Chyba. Ludzie mówią, że mam podobny głos do jakiejś gwiazdy, ale nikt nie wie
-Super. Zaśpiewasz coś potem- uśmiechnęłam się sztucznie. Nim się obejrzałam byliśmy na lotnisku. Niepewnie wyszłam z auta. Spojrzałam na ciocię, a ta przyjaźnie się uśmiechnęła. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Podążyłam za nią przez olbrzymie drzwi. Weszłyśmy do ogromnego budynku. Ludzie przepychali się potrącając siebie nawzajem. Nie rozumiałam ich. Ciocia chwyciła mocno moją dłoń i ruszyła w jakimś kierunku. Powiedziała coś pani przy recepcji a ta tylko kiwnęła głową. Pociągnęła mnie w stronę samolotu. Niepewnie weszłam na pokład i zajęłam miejsce obok niej. Zamknęłam oczy, lecz tego pożałowałam, bo zaraz je otworzyłam. Oddech mi przyśpieszył, a oczy zaszkliły. Ścisnęłam mocniej jej rękę i położyłam głowę na ramieniu.
-Z tobą będę mieszkać.?
-Nie, z moim synem. On jest naprawdę miły.
-Oby…- więcej się do niej nie odzywałam. W Londynie wyszłyśmy z samolotu.- Nie mów mu o tym co się stało
-Dobrze. Jak sobie życzysz.- kobieta pociągnęła mnie za rękę i poszła w jakimś kierunku. Stanęła przed naprawdę wysokim brunetem.
-Cześć mamo- przywitał ją i przytulił.
-Hej Lou. To jest [T.I.]. Mówiłam ci, że będzie z tobą mieszkać.
-Tak. Uważaj, bo będziesz jedyną dziewczyną w domu- poruszył dziwnie brwiami, na co ja otworzyłam buzię i spojrzałam na niego znacząco. Ten tylko posłał mi uśmiech. Podążyłam za Jay i Louisem do auta. Najpierw odwieźliśmy Jay. Zostałam w samochodzie z Louisem. Nie odezwałam się do niego słowem. Kątem oka co jakiś czas na niego zerkałam. Muszę przyznać, był nieziemsko przystojny. Ciekawa jestem co jeszcze mnie czeka. Jay mówiła mi, że mieszka z kumplami. Ciekawe, czy oni są równie przystojni, co on. Podjechaliśmy pod ogromną willę. Otworzyłam szeroko oczy i patrzyłam się w nią zafascynowana.
-Ty tu mieszkasz?-zapytałam
-Tak, z przyjaciółmi, ale teraz to i twój dom.- uśmiechnął się przyjaźnie
-Cieszę się. – chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Otworzył je i wszedł, ja jeszcze jakieś 10 s wpatrywałam się tępo w przestrzeń. Weszłam i ściągnęłam buty. Weszliśmy do salonu.
-Czekałam na ciebie ko… co to za potarganiec?-zapytała patrząc na mnie. Zabolała - mnie jej wypowiedź. Nic o mnie nie wie, a mówi takie rzeczy
-Moja kuzynka [T.I], a to Eleanor- spojrzałam na nią, a ona zmroziła mnie wzrokiem- Ej chodźcie tu- krzyknął Lou. W mgnieniu oka wszyscy znaleźli się w pokoju
-Chłopaki, to moja kuzynka [T.I.], a to Zayn, Liam, Harry i Niall- pokazał na wszystkich.
-Hej- powiedziałam cicho.
-Chodź pokażę ci twój pokój. – powiedział radośnie Lou. Podążyłam za nim schodami na górę. Otworzył ostatnie drzwi na korytarzu. Weszłam do niego niepewnie. Louis się tylko do mnie uśmiechnął i zniknął za drzwiami. Rozejrzałam się dookoła, później rzuciłam na łóżko. Gdy poczułam piękny zapach pościeli, aż zachciało mi się spać. Nawet nie wiedziałam kiedy to zrobiłam.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Witajcie.! Przepraszam, że dopiero teraz dodaję coś, ale nie miałam zbytnio czasu w tygodniu. Jeszcze raz przepraszam. Dzięki za ponad 300 wyświetleń bloga ;-). Proszę o komentarze. Chciałam jeszcze powiedzieć, ze jeśli nic nie dodaję, to nie znaczy, że nie zaglądam na bloga.Część II nie wiem kiedy dodam. Wiecie zbliża się koniec roku,a ja chcę chociaż trochę oceny poprawić. Bloga nie zawieszam, bo to nie ma sensu. Pozdrawiam I Tak Nie Znasz;*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz