piątek, 31 maja 2013

Imagin piętnasty z Harrym, Część II



                                                                        Harry
Jak zawsze po kłótni z [T.I.] poszedłem do klubu rozerwać się trochę. Miałem tego wszystkiego dość. Czy ona nie może zrozumieć, że ja nie chcę tego dziecka.?!  Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Odpaliłem samochód i pojechałem do najbliższego klubu. Zaparkowałem samochód i wszedłem do środka. Tego wieczoru było tam wiele pięknych dziewczyn. Podszedłem do baru i zamówiłem sobie piwo. Gdy kelner mi go podał upiłem łyk. Zeskoczyłem z krzesła i poszedłem na parkiet. Tańczyłem z wieloma dziewczynami. O tak.! To jest życie.! Usiadłem zmęczony na wcześniejszym krześle. Poczułem   kieszeni wibracje. Wyciągnąłem telefon, by zobaczyć kto dzwoni… [T.I]. Zastanawiałem się, czy odebrać, ale ostatecznie tego nie zrobiłem. Dzwoniła jeszcze 3 razy, ale także nie odebrałem. Po tym połączenia ustały. Zignorowałem to i ponownie wszedłem na parkiet.
O 4 rano pojechałem z powrotem do domu. Wszedłem do domu i od razu poszedłem spać do sypialni. Łóżko było puste. Stwierdziłem, że nie miała ochoty ze mną spać. Od razu zasnąłem.
Obudziłem się około godziny 10. Wygrzebałem się z łóżka i ubrany w bokserki zszedłem do kuchni.  Byłem zdziwiony, że nie zastałem tam ani [T.I], ani śniadania. Wszedłem po schodach i zacząłem sprawdzać powoli pokoju. W żadnym nie było [T.I.]. Sprawdziłem komórkę, żadnych wiadomości. Zmartwiłem się, bo w jej stanie nie mogła za bardzo wychodzić z domu. Wybrałem numer dziewczyny.
-Halo- odezwał się gruby męski głos
-Zastałem [T.I]?-spytałem z obawą
-Nie, pacjentka jest w bardzo złym stanie, nie da rady rozmawiać
-Zaraz, zaraz pacjentka.? Ona w szpitalu jest.?- spytałem spanikowany
-Tak. Kim pan jest dla panny [T.I]?
-Jestem jej narzeczonym.
-Proszę przyjechać do szpitala- podał mi adres. Szybko ubrałem się i wsiadłem do auta. Bałem się o nią. Bardzo się bałem.  Niestarannie zaparkowałem samochód i wbiegłem do szpitala. Podszedłem pod salę, którą wskazała mi recepcjonistka
-Pan jest jej narzeczonym.?-spytał mężczyzna.
-Tak- odpowiedziałem doktorowi
-Nie będę ukrywał, jej stan jest krytyczny. Dzisiaj w nocy podczas porodu straciła bardzo dużo krwi. Nie wiemy, czy tą, co podaliśmy spełni swoją rolę i uratuje jej życie. Proszę być dobrej myśli- położył mi rękę na ramieniu.- Ma pan śliczną, zdrową córeczkę- powiedział z lekkim uśmiechem i zniknął. Opadłem na krzesło i rozpłakałem się. Dopiero teraz do mnie dotarło co zrobiłem. Nie byłem obecny przy narodzinach mojej córki. Żałowałem słów, które powiedziałem [T.I] o dziecku. Zdałem sobie sprawę, że nie były one prawdziwe. Dotarło to do mnie dopiero teraz, gdy jej życie wisi na włosku.
Poczułem ciepłą rękę na ramieniu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem pielęgniarkę. Miała na rękach noworodka.
-Pańska córeczka- podała mi ją na ręce. Była taka mała i bezbronna. Jak ja mogłem oskarżać tak tą małą istotkę? Miałem ją pierwszy raz na rękach, a już ją pokochałem całym sercem. Przytuliłem ją lekko do siebie. Postanowiłem sobie, że od dzisiaj będzie ona moją małą księżniczką.
Posiedziałem z małą jeszcze z godzinę, aż pojawił się doktor.
-Krew przyjęła się, tylko zapadła w śpiączkę. Proszę zabrać córeczkę do domu. Jest zdrowa i nic nie zagraża jej zdrowiu. -Uśmiechnąłem się lekko. Poszedłem załatwić wszystkie formalności związane z narodzinami. Nie mogłem czekać, aż [T.I.] się wybudzi, więc nadałem jej imię.. . Darcy. Takie piękne imię. Zapakowałem małą do fotelika, który przywiozła mi mama. Odpaliłem auto i ostrożnie pojechałem do domu. Zaparkowałem na podjeździe i zabrałem małą. Zadzwoniłem po mamę, która zjawiła się w mgnieniu oka u mnie. Poprosiłem ją o opiekę nad małą, a ja sam pojechałem do szpitala.  Usiadłem pod salą mojej [T.I] . Z moich oczu pociekły łzy.
-Wszystko z nią w porządku?- zapytałem lekarza
-Tak, obudziła się i pytała o pana- puścił mi oczko. Odetchnąłem z ulgą.
-Mogę do niej wejść.?
-Tak, ale na chwilę- odszedł a ja po cichu wszedłem do środka.
-[T.I.]- powiedziałem cicho, a ona odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
-Co.?-zapytała oschle.
-Przepraszam- podszedłem do niej i usiadłem obok
-Myślisz, że jedno przepraszam wystarczy.?-uniosła lekko głos
-Nie, nie wystarczy. Ale będę cię tak długo przepraszać, aż mi wybaczysz
-A po co to mam zrobić.?
-Bo cię kocham, bo kocham was
-Nagle zmieniłeś zdanie.- powiedziała sarkastycznie
-Tak, gdy ją zobaczyłem. Proszę, wybacz mi. Kocham was.
-No, dobra- powiedziała po chwili i posłała mi uroczy uśmiech. Kamień spadł mi z serca. – Gdzie mała.?
-W domu, moja mama z nią została. Spokojnie. – uspokoiłem ją
-To dobrze. Jedź do niej, ja sobie poradzę.
-Na pewno.?-zapytałem
-Tak- pocałowałem ją w usta i wyszedłem. Pojechałem do domu. Na miejscu kazałem mamie wracać do domu. Po chwili zostałem sam z Darcy. Była taka malutka i bezbronna. Nie wiem jak mogłem pomyśleć, że jest czemuś winna. Usiadłem na fotelu w pokoju i patrzyłem na nią tak długo aż zasnąłem...
                                                              Rok później.
-Na pewno poradzisz sobie z małą, jak mnie nie będzie-zapytała mnie po raz setny chyba
-Nie doceniasz mnie- odpowiedziałem jej tylko
-Przepraszam, ale martwię się. Dobra, dzwoń jakby co.
-Dobrze- pocałowała mnie w usta i  wyszła. Poszedłem do pokoju gościnnego, gdzie na puchatym dywanie bawiła się lalkami Darcy. Usiadłem na podłodze obok niej.
-Tata- krzyknęła, a na jej buzi był jak zawsze szeroki uśmiech.
-Tak kochanie. Pomożesz mi. Chce się oświadczyć mamusi- w odpowiedzi dostałem jej piskliwy śmiech i jak zawsze promienny uśmiech. Wziąłem ją ma ręce i okręciłem wokół własnej osi. Uwielbiałem po prostu patrzeć jak mała jest szczęśliwa. Wsadziłem ją do wózka i poszedłem do sklepu kupić świeczki. Chciałem wziąć takie fioletowe, ale Darcy cały czas pokazywała na żółte- Dobra, weźmiemy te- wrzuciłem do koszyka potrzebną ilość, później poszliśmy kupić potrzebne składniki na kolację. Do domu wróciliśmy około 16. Od razu wziąłem się za przygotowanie kolacji. Gdy już ją ugotowałem na balkonie zapaliłem wszystkie świeczki i trochę go przystroiłem. Dobrze, że posłuchałem się Darcy, bo było ładnie to wyglądało. Gdy już wszystkie potrawy były na stole poszedłem przebrać Darcy do zielonej sukienki i żółtych bucików. Gdy zeszedłem z nią na dół usłyszeliśmy dzwonek. Otworzyłem drzwi, a [T.I.] od razu się na nas rzuciła i wycałowała za cały dzień. Kazałem się jej przebrać. Grzecznie poszła do naszej sypialni, by wybrać ubrania. Ja w tym czasie  posadziłem małą na huśtawce obok stołu. [T.I] zeszła na dół w pięknych ubraniach . Usiedliśmy naprzeciw siebie przy stoliku i zaczęliśmy jeść
-Bardzo dobre jedzenie ci wyszło- pochwaliła mnie, a ja posłałem jej uśmiech. Wstałem od stołu i uklęknąłem przed nią. Z marynarki wyciągnąłem niebieskie pudełeczko i otworzyłem ja.
-Jesteśmy ze sobą już ponad 2 lata. Uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie.?-zapytałem zdenerwowany. Ona rozpłakała się i pokiwała głową na tak. Wstałem i założyłem jej pierścionek na palec. Złączyłem nas w namiętnym pocałunku. Usłyszeliśmy radosny pisk Darcy. [T.I] otarła łzy i wzięła ja na ręce. Przytuliłem je obie i powiedziałem:
-Będziemy już na zawsze razem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz