środa, 3 lipca 2013

Imagin pięćdziesiąty pierwszy z Liamem



Alkohol, imprezy, narkotyki, papierosy? U mnie to monotonia. Od kiedy moja mama zginęła w wypadku, czyli gdy miałam 15 lat zaczęłam palić, ćpać, pić i imprezować. Nic się dla mnie nie liczyło, poza tymi czterema rzeczami. Ojciec załamywał nade mną ręce.  Do czasu, gdy skończyłam 18 lat troszczył się o mnie jak nigdy, ale później? Wyrzucił mnie. Nie dziwię mu się. Chciałam z tym skończyć, ale było to dla mnie za trudne. Jedyną osobą, która mnie wspierała był Liam. Jest on moim najlepszym przyjacielem od kiedy skończyłam 10 lat. To do niego zwróciłam się o pomoc, gdy zostałam bez dachu nad głową. On jak na przyjaciela przystało przyjął mnie do siebie. Ale co ja mogłam się spodziewać? Miał własne życie, a nie tylko mnie. Dużo czasu spędzał w studiu, czasami imprezować i spotykał się ze swoją dziewczyną. Nie miałam mu tego za złe. Ale było mi przykro, że spędza ze mną góra 10 min dziennie. Brakowało mi tego samego Liama, co przed x factorem. Codziennie i coraz częściej zastanawiałam się, czy moje życie w ogóle ma sens…
Wstałam jak codziennie rano o godzinie 6. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było pójście na balkon zapalić papierosa. Odwróciłam się plecami do drzwi i opadłam rękami o barierkę. Widok budzącego się do życia Londynu był czymś niesamowitym, chociaż oglądam go codziennie rano.
-Znowu to robisz? Prosiłem, byś przestała palic- usłyszałam za sobą stanowczy głos Liama. Odwróciłam się do niego przodem i wzruszyłam ramionami. Pokręcił głową i podszedł do mnie. Wyrwał mi z ręki papierosa i zgasił, a następnie wyrzucił. Nie chciałam doprowadzić do kłótni, więc tylko minęłam go i poszłam do siebie. Z szafy wyciągnęłam biały sweterek, czarne leginsy i czerwone vansy. W łazience rozczesałam włosy i przejechałam rzęsy tuszem. Wyszłam z pokoju i zastałam jak zawsze już puste mieszkanie. Niby był to codzienny widok, ale znowu było mi smutno.  Wyszłam na balkon i ponownie zapaliłam papierosa, lecz tym razem wypaliłam go do końca. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam tv i oglądałam jakiś beznadziejny serial. Niby nudna rzecz, a zeszło mi na tym cały dzień. Nim się obejrzałam drzwi mieszkania się otworzyły.
-Cześć!- krzyknęłam do niego.
-Hej, widziałaś moją kurtkę?
-Którą?-zapytałam i od razu znalazłam się obok niego
-Tą czarną
-W szafie. Idziesz gdzieś?
-Tak, z Danielle. Nie czekaj, bo wrócę jutro rano.
-Kiedy my spędzimy trochę czasu?-zapytałam smutno
-Jutro, obiecuję, ale muszę już iść, pa- wyszedł z prędkością światła.
-Ta, pa- odpowiedziałam sama sobie i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i runęłam na łóżko. Zasnęłam od razu.
Obudziło mnie jakieś kroki w korytarzu. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, by sprawdzić kto to. Jak mogłam się spodziewać był to Liam.
-Cześć. Nie czekaj na mnie, bo wychodzę z chłopakami, a później idziemy do klubu- uśmiechnął się ubierając buta.
-Mieliśmy dzisiaj spędzić ze sobą trochę czasu.
-Przepraszam cię kiedy indziej
-Liam, mówisz mi to po raz setny a kiedy w końcu będzie te kiedy indziej?-zapytałam próbując ukryć łzy.
-Przecież spędzamy ze sobą czas
-Nie, nie spędzamy. Kiedy ostatnio usiadłeś w domu i normalnie porozmawialiśmy? Nasza rozmowa składa się z kilku zdań, bo ty nie masz czasu.
-O co ty się czepiasz? Mam dziewczynę i mam zespół już to ledwo wiąże ze sobą. Dobrze o tym wiesz. Nie chce mi się gadać, wychodzę- nim się obejrzałam już go nie było. Wtedy rozpłakałam się, ale nie tak normalnie, ale chyba jak nigdy. Czułam się nikomu nie potrzebna. Poszłam do siebie i z kosmetyczki wyciągnęłam żyletkę. Zawsze ją tam nosiłam, tak na wszelki wypadek. Nie panowałam nad sobą. Zrobiłam dobre piętnaście cięć na lewej ręce.  Usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. Siedziałam i bezczynnie gapiłam się w ścianę, a to w okno. Usłyszałam zamykające się drzwi, ale nie przejęłam się tym.  Chwile później rozległo się pukanie.
-Co?-krzyknęłam
-[T.I.] otwórz.- usłyszałam głos Liama. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
-Co?- ponownie zadałam to samo pytanie
-Jednak spędzę ten dzień z tobą
-Nie potrzebuję twojej litości. Dobrze wiem, że wolałbyś spędzić czas z Danielle, albo z kolegami z zespołu. Nie musisz się martwić pójdę poszukać pracy i się wyprowadzę.
-Co.?! Nie, nie możesz. – od razu zaprzeczył
-A jaka będzie różnica, ty i tak spędzasz cały czas poza domem, więc czy zamienisz ze mną te parę zdań, czy nie  zmieni to niczego.
-Nie, to nie tak. [T.I.] ja nie wiedziałem, że cię to tak rani. Czym się ubrudziłaś?-spojrzał na mój rękaw różowej piżamki, który był cały we krwi.
-Nic- odpowiedziałam od razu. Nie dał za wygraną i chwycił moją rękę. Podwinął mój rękaw do góry i zbladł.
-[T.I], czy to przeze mnie?-zapytał dziwnym głosem
-Może- odpowiedziałam i wyrwałam rękę.
-Boże, nie.!- krzyknął i złapał się za głowę.- [T.I.] przepraszam. Nie wiedziałem. Co ja zrobiłem- mówił sam do siebie, a raz do mnie. Obrócił się do ściany i zaczął w nią walić. – Powiedz coś. [T.I.]
-Co mam ci powiedzieć?! Że nic się nie stało, że nie gniewam się?! Że jest wszystko okay?! Nie!
-Co mam zrobić, byś mi wybaczyła?-zapytał przez łzy
-Nic, niedługo zniknę z twojego życia
-Nie, proszę cię, nie. To będzie najgorsza rzecz jaką zrobisz. [T.I.] daj mi ostatnią szansę, proszę.- spojrzał na mnie smutnymi oczami. Długo biłam się myślami, co mam zrobić.
-Dobrze, ale ostatnią.- przytulił mnie mocno do siebie.
-Idź się przebierz, zabiorę cię gdzieś.- zrobiłam jak mi kazał i poszłam do pokoju przebrać się. Ubrałam dżinsy i szarą tunikę. Na nogi włożyłam czarne conversy. W łazience przeczesałam włosy i przejechałam rzęsy tuszem. Wyszłam z pokoju i dołączyłam do Liama, który już na mnie czekał. Wyszliśmy z mieszkania i pojechaliśmy w głąb miasta. Zatrzymał się na parkingu przed London Eye. Uśmiechnął się do mnie ciepło i podał rękę, którą uścisnęłam. Dołączyliśmy do jego kolegów. Nie miałam mu tego za złe. Był to już wyczyn, że nie było Danielle, a byłam ja.
-Chłopaki, to [T.I.]. [T.I] to Harry, Zayn, Louis i Niall- pokazał na wszystkich po kolei. Uśmiechnęłam się tylko. Poszliśmy na London Eye. Wszyscy weszliśmy do jednego wagoniku. Chłopcy śmiali się w niebo głosy, a ja tylko patrzyłam się na widok Londynu. Na London Eye nie byłam odkąd zginęła moja mama. Właśnie tu często z nią bywałam.  Nie oderwałam wzroku od widok dopóki kolejka nie zjechała na dół.
-Idziemy coś zjeść?-zapytał wiecznie głodny Niall. Wszyscy mu przytaknęliśmy i od razu pojechaliśmy do Nandos. Po zjedzeniu wszystkiego od razu pojechaliśmy do mieszkania. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na Liama.
-Fajnie dzisiaj było- powiedziałam do chłopaka.
-Zdecydowanie. Jeszcze raz cię przepraszam za to, że o tobie zapomniałem. Jesteś jedną z  najważniejszych osób w moim życiu i nie chcę cię stracić.- uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.
-Przyjaźń na zawsze?-zapytałam
-Na zawsze…
**********************************************************************************
Cześć! Napisałam imagina pięćdziesiątego pierwszego z Liamem. To chyba pierwszy z nim. Do soboty pojawi się na 100% jeszcze z Louisem. Potem mam tydzień nieobecności i wracam dopiero w niedzielę wieczorem, wtedy pojawi się z Zaynem kolejny, lub z Louisem, ale tego nie wiem ;D Pozdrawiam I Tak Nie Znasz- Pani Horan ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz